Strona główna

piątek, 20 września 2013

Wielkie gady - nie takie mądre jak je malują?

Dzisiaj wpis gościnny. Serwuje niejaki Maladie Ehrios - rocznik czarnobylski '86. Z wykształcenia przyrodnik, z zamiłowania oddany fan pierwszoedycyjnego Warhammera i basista post-metalowej grupy aCTAGGA. Do upolowania na facebooku i forum pafhammer.net.

Smok. Temat wydaje się być mocno oklepany, można by rzec, że smok jaki jest, każdy widzi. Latające gadziszcza, większe, mniejsze, ziejące ogniem z różnych otworów ciała, generalnie dosyć niebezpieczne. Są bohaterami legend, strażnikami skarbów, arcywrogami dla naszych BG, czasami również potężnymi sprzymierzeńcami, a zazwyczaj po prostu workami PDków dla zaawansowanych postaci. Ale my nie o tym. Dzisiaj będzie bowiem garść rozmyślań na temat tego, co u typowego smoka dzieje się pod kopułą.

Smok yntelygent

Do problemu postanowiłem podejść dosyć nietypowo jak na zaciętego fantastę, bowiem zaprzęgając do roboty złowieszczą, czarną magię zwaną nauką. Zabrałem się więc za wyjaśnianie fenomenu smoczej inteligencji przy pomocy biologii i ewolucji. Jako, że z jakiegoś powodu brakuje mi reprezentatywnego obiektu do rzetelnych badań, wszystko odbędzie się w ujęciu kryptozoologicznym, czyli krótko mówiąc, trochę sobie pozmyślam.

Nietrudno zauważyć, że w bestiariuszach wielu systemów (chociaż mnie interesuje głównie WFRP) wskaźnik smoczego intelektu jest dosyć wysoki, wyraźnie wyższy niż intelekt średnio rozgarniętego człowieka, czy krasnala. I tu rodzi się pytanie - skoro smoki są takie mądre to czemu nie budują domostw, fortec, zamków, nie tworzą wynalazków, nie spisują swych wspomnień, nie organizują się społecznie? Czemu takie cwane gadziny nie wykształciły żadnej kultury? Czy w takim razie są tylko zwierzakami z przerośniętym mózgiem?

Na początek. Czym właściwie jest kultura? Termin ma masę znaczeń ale przyjmijmy prostą definicję, że jest to dorobek umysłowy i materialny przekazywany z pokolenia na pokolenie, a także pewne wzory postępowania, wyuczone, a nie odziedziczone biologicznie. Niech więc tak będzie.

Wzorcowa pozycja misjonarska

Pytanie pierwsze brzmi - czy inteligencja jest powiązana z kulturą? W przypadku ludzi niewątpliwie tak! Nie zmienia to faktu, że kulturę na różnym poziomie tworzą wszyscy ludzie, niezależnie od poziomu inteligencji. Kultura jest więc bardziej powiązana z naszym wzorcem inteligencji niż jej faktycznym poziomem. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta - bo jest nam niezbędna do życia.

W owianej złą sławą dziedzinie nauki zwanej socjobiologią, ukonstytuowała się bardzo mocna teoria, którą pokrótce przedstawię. W dużym skrócie chodzi o to, że w toku ewolucji rodzaj Homo zamiast na popularną w świecie istot żywych specjalizację, stawiał na środowiskowy oportunizm. Dzięki szeregowi przystosowań możemy dziś żyć w nieomal każdym miejscu globu, w skrajnych warunkach, na dnie oceanu, w kosmosie nawet.

Dwa najważniejsze przystosowania to wolne i sprawne manualnie ręce, oraz mózg zdolny do dziedziczenia memetycznego (jak nie wiecie o co biega z memetyką - link), czyli naśladownictwa. Dzięki zdolności do naśladownictwa, możemy uczyć się od innych (również innych gatunków) i uczyć innych. Nie powielamy jednak wszystkiego bezmyślnie. Początkowo najsilniej utrwalały się rzeczy istotne dla przeżycia, a w miarę rozwoju ludzkich społeczeństw - normy i zasady postępowania, wiedza o zjawiskach przyrodniczych i tego jak je wykorzystać (odkrycia i wynalazki), wreszcie proste wyjaśnienia rzeczy dla ówczesnych niepojętych (mistycyzm i religie).

Mistycyzm, religie i smok

Nietrudno zauważyć, że dzisiejsze kultury są bardzo różne, w zależności od miejsca w których dojrzewały - są one odzwierciedleniem warunków w których przyszło żyć ludziom i pozwalają lepiej się do nich przystosować. Mówiąc bardzo krótko, wytworzenie kultury pozwala nam na gigantyczną wszechstronność, zaś mówiąc obrazowo, rzeczy które inne zwierzęta mają w trudno modyfikowalnym hardwarze (kodzie genetycznym), my mamy w łatwo modyfikowalnym softwarze (kulturze).

Do stworzenia i utrwalenia tego software'u niezbędny nam był konkretny typ inteligencji (różni badacze różnie dzielą zdolności poznawcze człowieka) - tej pozwalającej uczyć się od innych (nośnik informacji nie jest tu istotny, kiedyś to były przekazy ustne, dzisiaj mogą być e-booki, telewizja, internet). Wiele zwierząt też posiada tę inteligencję (potrafią przekazywać innym swoje wzorce zachowań, należą do nich m.in. szympansy, delfiny, kruki, niektóre papugi. Niektórzy postulują, że równiez psy zdolne są do naśladownictwa) ale rozwiniętą w znacznie mniejszym stopniu.

Skoro wyjaśniliśmy sobie parę spraw, czas przejść do meritum - czy w takim razie smoki są inteligentne? Jeśli ich długość życia trwa kilka tysięcy lat i są bardzo dobrze przystosowane do środowiska (wielkie, silne, mają możliwość zapadnięcia w wieloletni letarg gdy tylko warunki środowiska są niekorzystne), a jednocześnie rozmnażają się bardzo wolno, rozsądnym byłoby przyjąć, że potrzebują jakiegoś mechanizmu, który sprawiałby że włożenie takiej ilości zasobów w pojedynczego, słabo mnożącego się osobnika, byłoby opłacalne.

Chucherka

Tym mechanizmem może być umiejętność zdobywania doświadczeń i interpretowania ich w sposób prowadzący do logicznych wniosków. W takim razie, smoki jak najbardziej mogą być inteligentne, z tym że nastawione na samodzielne zdobywanie wiedzy, a nie uczenie się jej od innych poprzez naśladownictwo. I to zdobywanie wiedzy innej niż ta która interesuje nas. Są nieomal doskonałe, więc nie potrzebują technicznych usprawnień. Mogą pojąć zasadę działania morskich pływów, ale nie zbudują okrętów, bo nie jest im to potrzebne. Mogą zrozumieć ruchy gwiazd na niebie i wykorzystać je do nawigacji, ale nie zbudują astrolabium, bo ich aparat poznawczy jest na tyle potężny, że wszelkie dane przerobi bez żadnych pomocy. Mogą poznać ludzką czy elfią kulturę ale jej nie zrozumieją, bo operują na zupełnie innym poziomie. Ludzkie problemy będą dla nich kompletnie błahe, poza tymi które są wspólne ze względu na genetycznych przodków - agresja, rozmnażanie, jedzenie, walka o terytorium.

Dobra, możecie spytać, ale po co smok ma się interesować ludzką kulturą? Widzę tu co najmniej dwa powody. Po pierwsze, człowiek to potencjalne zagrożenie, jednak nie jako jednostka, a jako społeczeństwo. Znajomość podstawowych reguł kierujących ludzkością może być kluczem do przetrwania. Drugi powód jest nieco bardziej prozaiczny - to ten sam dla którego my lubimy oglądać memy ze śmiesznymi kotami - bo możemy. Jest to konsekwencja sposobu działania naszego mózgu, a nie cel tego działania. Smok również może pragnąć poznawać dla samej przyjemności poznawania.

Mała wstawka, czyli zabawny fakt - smoki nie muszą być tak samo inteligentne przez cały czas. Jeśli są gadami to ich metabolizm, a więc i aktywność mózgu, jest zależny od temperatury otoczenia. Oczywiście, możemy spokojnie założyć, że temperatura ciała jest regulowana metabolicznie (albo może się podgrzewać w razie potrzeby swoim smoczym ogniem), a nie na odwrót (stałocieplne były niektóre dinozaury) i problemu nie ma, ale trochę szkoda rozwiązywać to w ten sposób. Zaatakowanie zimną, listopadową nocą, może być w końcu jedyną szansą na pokonanie straszliwego gada, gdyż ten będzie spowolniony i ociężały. Pomyślcie o tym. ;)

Hajda na smoka!

Ale wracając do tematu. W takim razie czy smoki mają kulturę? Nie, bo nie jest im potrzebna. Mają mega rozbudowany hardware, który pomaga im przeżyć w trudnych warunkach, a także możliwość bardzo szybkiej kompilacji własnego software'u (zdolność uczenia się poprzez wyciąganie wniosków, czyli zwykłą inteligencję kognitywną). Nie potrzebują więc software'u z zewnątrz (kultury), ani nie potrzebują go przekazywać (naśladownictwo).

Ten brak zdolności do uczenia się poprzez naśladownictwo implikuje kolejny ciekawy fakt - smoki nie są empatyczne. Nie są w stanie wyobrazić sobie co myśli i czuje druga osoba. W związku z tym nie znają litości (nie oznacza to jednak, że muszą być z natury złe). Umiejętności kłamania, mataczenia i pozorne zrozumienie ludzkiej natury to tylko wyuczone w ciągu setek lat metodą prób i błędów sztuczki, które pozwalają mu na zdobycie przewagi nad zagrażającym mu człowiekiem.

Dywagując w stronę smoków z chińskich legend, ich sławne dwuznaczne wypowiedzi wynikałyby nie z tego, że smok stara się pozostać tajemnicza istotą, pełną niezgłębionej mądrości, ale zwyczajnie z faktu stosowania daleko idących skrótów myślowych - smok nie jest w stanie sobie wyobrazić jak odbiorca go zrozumie, zakłada więc, że to co mówi jest całkowicie jasne. Taki stwór zna ludzką mowę i powierzchowne znaczenie słów, ale jako istota nieempatyczna nie jest w stanie wyobrazić sobie jak jego słowa wpłyną na odbiorcę.

Ofiary z dzieci składane smokom

Używając fachowego słownictwa, smok dysponuje pełnym zrozumieniem syntaksy, ale ma bardzo ograniczoną semantykę ze względu na niską kompatybilność z umysłem człowieka.  Nie zważa więc na jakże istotny dobór słów, intonację, mowę ciała, częściowo właściwą gramatykę i masę innych bzdur, nie jest też w stanie wyczytać z zachowania odbiorcy jak wpływają na niego te słowa.

Uczy się tego metodą prób i błędów na podstawie reakcji człowieka (duża część ssaków i ptaków potrafi interpretować nastawienie osobników innych gatunków, dinozaury też mogły to umieć, więc wysoce inteligentne smoki też mogą - nie ma to związku z naśladownictwem). Ponieważ smoki żyją tysiące lat i są w stanie zgromadzić wiedzę niewyobrażalną dla humanoidalnych ras (przynajmniej dla pojedynczego humanoida), ich dziwne, pokrętne zdania są odbierane jako dowód ogromnej mądrości. A dlaczego są tak odbierane? Bo ludzie z łatwością antropomorfizują istotę, która mówi ich językiem, przypisując jej motywy i sposób myślenia typowy ludziom. Smokom, oczywiście, te błędne założenie bardzo odpowiada.

Na koniec garść wyjaśnień. Jest to wyłącznie moja wizja, nie podparta w żaden sposób materiałami źródłowymi do WFRP, czy jakiegokolwiek innego systemu. Nie kłóci się jednak prawie na pewno z żadnym oficjalnym dodatkiem do 1. i 2. edycji, bo znam je na wylot (przynajmniej tak mi się wydaje, a nawet jeśli nie to nie wyprowadzajcie mnie z błędu). Poza tym świetnie pasuje do inteligentnych, tajemniczych i okrutnych gadów, przy okazji tłumacząc dlaczego są właśnie takie.

Użytkownikom forum Pafhammera dziękuję za dyskusję, która zainspirowała mnie do napisania tego artykułu.

piątek, 13 września 2013

30-dniowe Wyzwanie WFRP - Dzień 12: Ulubiona przygoda, którą prowadziłem

Tak, wiem, to wczoraj był 12. Po za tym nie wiem, czy ulubiona, ale z pewnością najlepiej wyszła. A żeby było śmieszniej, nie pamiętam tytułu.

Była taka przygoda w MiMie o grasującym w jakiejś wiosce na odludziu demonie, który przeskakiwał w różne przedmioty i psuł atmosferę, czy coś innego psocił, a którą jakoś tam zaadoptowałem do WFRP. Wyszło bardzo fajnie. Jedyny dostępny sposób na pokonanie demona (który w mojej wersji był bóstwem, które straciło wyznawców) znała mieszkająca na bagnach stara czarownica. Kiedy po klimatycznym spacerku przez mroczny, posępny las i równie mroczne i posępne moczary postacie graczy dotarły do wiedźmiej chaty, ta zgodziła się pomóc drużynie w zamian za napicie się krwi jednego z bohaterów - bezpośrednio wyssanej z żyły. Bohater się zgodził, ale w ostatniej chwili, tuż przed tym, jak on puściły mu nerwy, wyciągnął sztylet i poderżnął starej gardło. Zapadła cisza, którą przerwało krótkie Spierdalamy!

Bohaterowie mimo wszystko stawili czoła demonowi - niestety nie dysponując magiczną bronią nie byli w stanie wyrządzić mu żadnej krzywdy. Jeden z BG pacnięty ogromną łapą wpadł do rwącego strumienia i spłynął z prądem wypadając poza scenę. Drugi został rozdeptany na miazgę. Trzeci zgodził się pertraktować. Bóstwo zużyło ostatnie swoje siły na zmaterializowanie się i wobec braku wyznawców nie mogłoby tego zrobić ponownie, po powrocie do swojej rodzimej płaszczyzny egzystencji. Jednocześnie bez wyznawców w niedługim czasie zginęłoby całkiem. Dlatego oferowało BG obietnice pomocy w zdobyciu bogactw, władzy i sławy w zamian za zostanie wyznawcą i krzewienie wiary dalej.

Dwaj BG, jak wcześniej wspomniałem, nie byli zainteresowani ofertą. Trzeci podjął rękawicę: obiecał bóstwu, że zostanie jego kapłanem. Uspokojona istota odeszła do swojej płaszczyzny. A wtedy BG przebił się mieczem.

Jak ktoś nie wie o co się rozchodzi, to szczegóły inicjatywy znajdzie na Grach Fabularnych.

środa, 11 września 2013

Mariaż metapoziomu z fabułą w RPG #KB47

Streszczenie

Pomysł na to, jak pożenić metapoziom a konkretnie tabelki zdarzeń losowych ze światem przedstawionym w grze. Skierowany jest przede wszystkim do miłośników tabelek w grach fabularnych, ale niewykluczone że pozostałych też do czegoś zainspiruje. Wpis powstał z okazji 47. edycji Karnawału Blogowego prowadzonej przez Trikiego.

Ogólna idea

Bierzemy praktycznie dowolny świat gry fabularnej, po czym wrzucamy do niego naukę/dziedzinę/dyscyplinę zwaną probabilistyką. Jeśli nam się nudzi, to zakładamy, że jest znana już od dłuższego czasu - wówczas musimy dostosować historię świata i przemyśleć konsekwencje polityczno-społeczne. Druga opcja, instant, jest taka, że probabilistyka to stosunkowo świeża dyscyplina (a w skrajnym przypadku jest tylko wyjątkową zdolnością jakiegoś BG lub BN), więc za wcześnie by mówić o jakichkolwiek doniosłych konsekwencjach dla świata przedstawionego.

Czym zatem jest probabilistyka? Ano probabilista za pomocą wszelkich dostępnych danych, w połączeniu z intuicją/zdolnością przewidywania/cokolwiekiem, potrafi z niezwykłą dokładnością określić prawdopodobieństwo wystąpienia dowolnych zdarzeń: od najbardziej trywialnych, jak przewidywanie pogody, poprzez trudniejsze, np. określenie szansy różnych niebezpieczeństw, jakie można spotkać podczas podróży, aż po szacunki, jak może wyglądać nowy, niezbadany do tej pory ląd. Trzeba tylko jasno określić problem, a probabilista jest w stanie oszacować niemal wszystko (z X% marginesem na ostatnią pozycję w tabelce: wg uznania MG, gdzie X zależy od dostępności danych/kompetencji probabilisty).

Stworzenie tabeli zdarzeń może probabiliście zająć w zależności od skomplikowania zagadnienia oraz kompetencji maksymalnie dobę. Przy czym nie wlicza się tutaj czasu ewentualnego gromadzenia danych, który może być dowolnie długi (a czym większy procent ze zbioru wszystkich potrzebnych danych zbierze probabilista, tym X będzie mniejszy). Inna sprawa, że zazwyczaj probsi robią to cały czas, chłonąc wszelkie dostępne informacje, a poproszeni o przygotowanie szacunków, po prostu opierają się na tym, co mają w głowie/notatkach. I teraz clue:
Praca probabilistów ma bezpośrednie przełożenie na tabelki (zarówno w kwestii zawartości, jak i reguł ich używania - np. rzut raz dziennie/raz na heks/zawsze wtedy gdy...), których używa MG a rzut na daną tabelkę jest zawsze jawny.

Wariacje

Do stworzenia tabeli zdarzeń może być potrzebny cały zespół probsów. Probsi mogą mieć specjalizacje (np. w zależności od danego terytorium, albo zagadnienia). Tabela stworzona przez probsów może być tworzona de facto przez MG (sama jawność tabelki jest już dużym ułatwieniem dla BG w planowaniu podróży, czy innych poczynań) ale może być też tak, że gracz grający probsem ma na nią mniejszy lub większy wpływ - w zależności od wzajemnych ustaleń i dodatkowych zasad to regulujących. Jeśli probsem jest BG, to on powinien wykonywać rzuty dla tabelek będących rezultatem jego pracy. Narzucające się, naturalne środowiska do wykorzystania probabilistyki: wszelkiego typu piaskownice, staroszkolne wędrówki, przygody typu wyprawa w nieznane. Probsi mogą też tworzyć tabelkę możliwych decyzji podjętych przez określonego BNa lub organizację (w takich przypadkach lepiej, żeby rzut był niejawny, chyba że dotyczy zdarzeń od razu widocznych dla postaci).

Podsumowanie

W ten oto prosty sposób elegancko łączymy dwa poziomy: meta- i wewnątrzgrowy, maskujemy sztuczność  tabelek i zyskujemy większą immersję.

Co myślisz? Widziałeś gdzieś coś takiego?

wtorek, 3 września 2013

30-dniowe Wyzwanie WFRP - pierwsza dziesiątka

Do zabawy zaproponowanej u nas przez Borejkę podejdę zbiorczo, na modłę takich dzienniczków, co to się rozdawało po klasie w czasach pacholęcych, żeby każdy się wpisał. Dzisiaj pierwsza dziesiątka.

Jak zacząłem grać w Warhammera?
O, tak!

Ulubiona grywalna rasa.
Krasnoludy. W dzisiejszym świecie, gdzie kłamstwo jest cnotą, oszustwo drogą na szczyty a honor przestarzałym klamotem dla frajerów, granie przedstawicielem tej rasy jest czymś odkażającym.

Ulubiona profesja.
Nie ma, co ściemniać: zabójca trolli.

Ulubiony kraj w Znanym Świecie.
Imperium. Gdyby było inaczej, po co byłby Warhammer?

Ulubiony zestaw kości, kostka.
Dwa piszczele skrzyżowane pod czaszką.

Ulubione bóstwo.
Arianka. Jeden z moich pierwszych pomysłów na postać w WFRP, to był wyznawca Arianki marzący o uwolnieniu bogini.

Ulubiona edycja.
Bitch, please...

Ulubiony dodatek.
"Middenheim, Miasto Białego Wilka". Bardzo inspirujący opis najbardziej klimatycznego miasta Starego Świata.

Ulubiona postać, którą grałem.
Nie wiem. Niewiele grałem. Nie fetyszyzowałem postaci.

Ulubiona postać, którą nie grałem.
Patrz "Ulubione bóstwo".

Jakby się ktoś chciał dopisać, to zapraszam.