Mój dziadek pochodził ze Lwowa. Planując podróż w tamte okolice, postanowiłem odnaleźć jego rodzinę. Jedyny trop, jaki miałem, to stare, czarno-białe zdjęcie dziadka w młodym wieku z jakimś adresem zapisanym na odwrocie.
Okazało się jednak, że sprawa nie jest prosta - podana w adresie ulica najwyraźniej zmieniła nazwę, bo nie można jej było odnaleźć na żadnej mapie, ani planie miasta. Szczęśliwie we lwowskich urzędach pocztowych dostępne są specjalne książki, w których można znaleźć aktualne nazwy starych ulic. Skutkiem tego wylądowałem gdzieś na obrzeżach miasta.
Obskurna dzielnica, obdrapane domy, wąska, prosta uliczka kończy się podwórkiem, na którym jacyś ludzie biesiadują w najlepsze przy wódeczce. Numer domu wydaje się zgadzać, więc nieśmiało rzucam nazwisko. "Nie, tamci już tu nie mieszkają, wyprowadzili się jakieś 15 lat temu". "Czekaj, nie odchodź, chyba mam gdzieś ich nowy adres...".
I tak odnalazłem rodzinę mojego dziadka. Moją rodzinę. Naszedłem ich bez uprzedzenia około godziny 21, pukając do drzwi w głębi ciemnej klatki schodowej. Otworzyli nieco wystraszeni. Nie wiedziałem nawet co i w jakim języku mam do nich powiedzieć - po prostu pokazałem zdjęcie dziadka. Długo rozmawialiśmy - oni po ukraińsku, ja po polsku, jakoś dogadaliśmy się. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś ich zobaczę.
A wpis wbrew pozorom pośrednio dotyczy RPG - jest to mianowicie wstęp do notki, którą zamierzam wkrótce popełnić (konspekt już jest, potrzebuję wolnej chwili, by ubrać go w treść). Otóż takie historie, jak ta, przypominają mi dwie rzeczy: świat się zmienia, ale historia nie od razu zaciera za sobą ślady. Kontynuacja niniejszej notki będzie zawierać garść motywów z tym związanych do wykorzystania na sesjach RPG.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz