Kilka dni temu piłkarski świat obiegła smutna wiadomość: Fabrice Muamba, piłkarz angielskiego Boltonu zasłabł na boisku a jego serce przestało bić. Przyczyną była niewydolność mięśnia sercowego. Zawał może się okazać tragiczny w skutkach, bowiem piłkarz wciąż znajduje się w stanie krytycznym (tak było w momencie pisania tej notki, teraz podobno może już mówić i jego stan jest stabilny). Sytuacja ta przywiodła mi przed oczy podobny obraz, który przed laty widziałem na żywo w transmisji telewizyjnej.
Był rok 2000. Młody, ambitny, wciąż głodny sukcesów zespół Leeds United mierzył się w rozgrywkach Ligi Mistrzów ze słynną FC Barceloną. Jednym z liderów (i bodaj kapitanem, ale nie pamiętam z całą pewnością, czy akurat w tamtym meczu) angielskiej drużyny był czarnoskóry piłkarz rodem z RPA - Lucas "The Chief" Radebe, grający na pozycji środkowego obrońcy. To że jeden z powietrznych pojedynków, jakie stoczył podczas tego meczu, źle się skończy, widać było już ułamki sekund po zderzeniu z piłkarzem przeciwnej drużyny, bowiem Radebe niczym szmaciana kukła bezwładnie gruchnął o ziemię i znieruchomiał. Nikt nie miał wątpliwości, że sprawa jest poważna.
Na boisku pojawili się ratownicy. Podbiegli do niewykazującego żadnych oznak życia Radebe i zaczęli ostrożnie sprawdzać, co się stało. Czas płynął, a oni wciąż pochyleni nad piłkarzem, nie podejmowali żadnych konkretnych działań. W końcu na boisku pojawił się kołnierz. Przez następnych kilka minut ratownicy mozolnie zakładali kołnierz i przenosili Radebe na nosze, obchodząc się z nim, jak z jajkiem. Przez cały ten czas piłkarz ani drgnął.
Kwadrans mijał, kiedy w końcu ratownicy unieśli nosze i powoli zaczęli nieść nieprzytomnego piłkarza w kierunku linii bocznej boiska. Lucas Radebe lewą rękę miał położoną na piersi, prawą zaś wyciągniętą wzdłuż boku. Jeden z ratowników, nie zaangażowany w dźwiganie noszy, złapał w nadgarstku prawą rękę Radebe w sposób wyraźnie wskazujący na intencję: próbował wyczuć puls.
Piłkarze, trenerzy, dziesiątki tysięcy ludzi na stadionie, miliony przed telewizorami - wszyscy zadawali sobie pytanie, co się stało i w jakim stanie jest Radebe. A tymczasem okazało się, że nawet ratownicy nie mają pewności, czy nie niosą trupa.
I wtedy Lucas Radebe zupełnie niespodziewanie wykonuje bardzo drobny ruch, a jednak zauważalny nawet w transmisji telewizyjnej: zgina cztery palce lewej ręki, spoczywającej na piersi, jednocześnie pozostawiając kciuk wyprostowany. Przekaz jest prosty: "Żyję". Mogę się tylko domyślać, co ten gest w tym momencie znaczył dla bliskich piłkarza, którzy oglądali mecz.
Ta poruszająca scena na zawsze pozostanie mi w pamięci. A Fabrice'owi Muambie życzę, by jego historia również skończyła się dobrze. Przy czym fakt, czy wróci do piłki, ma tutaj najmniejsze znaczenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz