Strona główna

piątek, 13 września 2013

30-dniowe Wyzwanie WFRP - Dzień 12: Ulubiona przygoda, którą prowadziłem

Tak, wiem, to wczoraj był 12. Po za tym nie wiem, czy ulubiona, ale z pewnością najlepiej wyszła. A żeby było śmieszniej, nie pamiętam tytułu.

Była taka przygoda w MiMie o grasującym w jakiejś wiosce na odludziu demonie, który przeskakiwał w różne przedmioty i psuł atmosferę, czy coś innego psocił, a którą jakoś tam zaadoptowałem do WFRP. Wyszło bardzo fajnie. Jedyny dostępny sposób na pokonanie demona (który w mojej wersji był bóstwem, które straciło wyznawców) znała mieszkająca na bagnach stara czarownica. Kiedy po klimatycznym spacerku przez mroczny, posępny las i równie mroczne i posępne moczary postacie graczy dotarły do wiedźmiej chaty, ta zgodziła się pomóc drużynie w zamian za napicie się krwi jednego z bohaterów - bezpośrednio wyssanej z żyły. Bohater się zgodził, ale w ostatniej chwili, tuż przed tym, jak on puściły mu nerwy, wyciągnął sztylet i poderżnął starej gardło. Zapadła cisza, którą przerwało krótkie Spierdalamy!

Bohaterowie mimo wszystko stawili czoła demonowi - niestety nie dysponując magiczną bronią nie byli w stanie wyrządzić mu żadnej krzywdy. Jeden z BG pacnięty ogromną łapą wpadł do rwącego strumienia i spłynął z prądem wypadając poza scenę. Drugi został rozdeptany na miazgę. Trzeci zgodził się pertraktować. Bóstwo zużyło ostatnie swoje siły na zmaterializowanie się i wobec braku wyznawców nie mogłoby tego zrobić ponownie, po powrocie do swojej rodzimej płaszczyzny egzystencji. Jednocześnie bez wyznawców w niedługim czasie zginęłoby całkiem. Dlatego oferowało BG obietnice pomocy w zdobyciu bogactw, władzy i sławy w zamian za zostanie wyznawcą i krzewienie wiary dalej.

Dwaj BG, jak wcześniej wspomniałem, nie byli zainteresowani ofertą. Trzeci podjął rękawicę: obiecał bóstwu, że zostanie jego kapłanem. Uspokojona istota odeszła do swojej płaszczyzny. A wtedy BG przebił się mieczem.

Jak ktoś nie wie o co się rozchodzi, to szczegóły inicjatywy znajdzie na Grach Fabularnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz