Strona główna

niedziela, 3 lipca 2011

Buzz a pozycjonowanie

Tekst pierwotnie opublikowany dnia 22 marca 2010 na innym blogu.

Tych całych buzzów to jest kilka, co z resztą stało się przyczyną kilku sporów. Niemniej notka ta dotyczy Google Buzz, czyli usługi mającej w założeniu pełnić podobną rolę, co portale społecznościowe typu Facebook, Twitter i inne wynalazki oparte na filozofii WEB 2.0. Funkcje tychże sprowadzają się do dawania upustu ekshibicjonistycznym - zazwyczaj w ujęciu społecznym, ale nie tylko - skłonnościom przeciętnego internauty, pogoni za popularnością, itp. Problem w tym, że wyszukiwarki są wciąż jeszcze (chociaż w Stanach podobno Facebook przegonił już Google) najskuteczniejszym sposobem dotarcia do osób, którym chcemy coś pokazać: bloga, produkt, opis usługi. A tu niespodzianka - buzzy, chociaż są całkowicie publiczne (każdy na świecie może zobaczyć, co napisałeś w buzz, nawet jeśli z przyzwyczajenia zdawało Ci się, że kierujesz go do wybranej osoby), nie są indeksowane przez roboty wyszukiwarek! Zaprawdę tego nie pojmuję. Jedyny sposób wypromowania buzza to system oceniania i wzajemnych poleceń. Oczywiście to fajna sprawa, ale dlaczego zamiast a nie oprócz pozycjonowania?!

A skąd wiem, że buzzy nie są indeksowane? Ano jakiś czas temu napisałem buzza z dość charakterystycznym tekstem, którego, pomimo upływu czasu, nie da się odnaleźć za pomocą wyszukiwarki. Jest to mianowicie epigram Marcjalisa (I w n.e.) ze ściągniętym zapisem słów perridicula i est (pisownia ta zapewnia tylko jeden wynik w Google na tę frazę, dzieki czemu test był miarodajny). Poniżej zamieszczam oryginał i luźne (oddające w pewnym stopniu metryczny rytm oryginału) tłumaczenie własne.

Vis futui gratis, ut sis deformis anusque.
Res perridiculast: vis dare, nec dare vis!

Chcesz spółkować za darmo, choć jesteś stara i brzydka.
Rzecz przedziwna to jest: dać chcesz, nie chcesz zaś dać!

Uwaga: W związku zalewem reklam (część z nich usunąłem bez śladu) od dnia 7 marca 2020 wprowadzam opłatę: komentarz pod tym artykułem z linkiem do reklamowanej strony lub nazwą marki kosztuje 10 000 złotych za dzień.

11 komentarzy:

  1. Hehe, no i się zaindeksowało, ale w archiwaliach buzza. Czyli dopiero po tym, jak go już zlikwidowali.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widzę związku powyższego komentarza z tekstem notki, widzę za to przemyconą reklamę. W związku z tym, jeśli nie pojawią się dobre powody, żeby tego nie robić, wkrótce usunę.

      Usuń
  3. Jestem pod wrażeniem. Bardzo ciekawie napisany artykuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, ale dam głowę, że zdarzyło mi się popełnić lepsze. ;) Nie mówiąc o tym, że trochę się zdezaktualizował i pewnie mało kto bez dodatkowych przypisu zrozumie, o czym w ogóle mowa. Tak, czy owak, jeszcze raz dziękuję!

      Usuń
  4. Uwaga: W związku zalewem reklam (część z nich usunąłem bez śladu) od dnia 7 marca 2020 wprowadzam opłatę: komentarz pod tym artykułem z linkiem do reklamowanej strony lub nazwą marki kosztuje 10 000 złotych za dzień.

    OdpowiedzUsuń
  5. Każdy może dla siebie znaleźć świetną formę reklamy! Myślę, że odpowiednia do tego może być strona https://push-ad.com/blog/category/baza-wiedzy/ na której znajdziecie program/system, który zwiększa sprzedaż w Waszym sklepie na takiej zasadzie, że przypomina o sobie klientom, którzy odwiedzili Twój sklep.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Rachunek wystawię na koniec miesiąca, zgodnie z cennikiem podanym pod artykułem. Pozdrawiam!

      Usuń