Strona główna

środa, 9 stycznia 2013

Narracja a medium #KB39

Dzisiaj będzie o medium, czyli o wywoływaniu duchów na sesji.

Hehe, żartuję. Tak naprawdę to będzie kilka luźnych przemyśleń odnośnie zależności między narracją a medium użytym do rozgrywania sesji gry fabularnej. Nie będą to żadne prawdy objawione, bo sam na temat niektórych mogę tylko domniemywać, albowiem niewiele miałem, tudzież wcale nie miałem przyjemności bądź nieprzyjemności wypróbowania ich w praktyce. Po prostu luźne refleksje z nadzieją na wywołanie jakiejś konstruktywnej dyskusji (byle nie o przewagach jednych form grania nad innymi, bo nie o to tutaj się rozchodzi).

Na początek kilka słów o mnie. Nazywam się Michał i nie piję od... tfu, wybaczcie, nie to spotkanie. Rozchodzi się o to, że marny ze mnie MG. Znaczy się może mam jakieś tam atuty, ale z pewnością nie należy do nich płynna narracja, swoboda w kreacji świata i fabuły. Nie chodzi nawet o to, że marny ze mnie aktor (dobry MG winien nim być po trosze), że mam kiepski głos, którego nie potrafię modulować, że nie mam tej tajemniczej charyzmy pozwalającej przykuć uwagę słuchaczy. Sęk w tym, że choć zasób słów mam niezgorszy, to pod presją czasu nie potrafię znaleźć tych właściwych. (O, to właściwie chyba nic już nie zostało; może czas przestać się błaźnić?) Z pisaniem idzie mi znacznie lepiej (obstawiam, że zaraz mnie ktoś zgasi...). Stąd dnia pewnego zakiełkowało we mnie podejrzenie, że być może jestem stworzony do prowadzenia sesji przez...

Forum

Zacząłem więc podczas okresowych nawrotów tej zajawki śledzić różne fora, gdzie rozgrywane są sesje gier fabularnych i za każdym razem odbijałem się od czegoś, co w ichnim slangu nazywa się "światotworzenie". Chodzi tu o wpływ graczy na kreację świata przedstawionego, czy wręcz fabuły. Czytam taką sesję jedną,drugą, trzecią a tam baran jeden z drugim włażą z butami w kompetencje MG a ten nie reaguje, nic a nic. Jak tu, myślę sobie, można stworzyć cośkolwiek spójnego, mającego ręce i nogi, skoro zaraz wszystko weźmie w łeb, bo gracz nagle sobie wymyśli i obwieści wszem i wobec coś, co rozpindala naszą misterną intrygę w drobny mak (problemu z tym nie miałaby zapewne Blanche, ani barman w knajpie "Pod martwym mutkiem", ani game over, czy jak mu tam, więc... jestem dziwakiem).

Jakkolwiek. Po jakimś czasie zrozumiałem, że duża część (jak duża, to zależy od wstępnych ustaleń z MG) tego typu zachowań jest uzgadniana z MG tyle że... innymi kanałami, nie w głównym wątku sesji. Podobnie, jeśli jakiś gracz umieszcza w poście dialog z innym graczem, to jest on w taki, czy inny sposób "autoryzowany". Pojęcie tego ukoiło moje skołatane nerwy zramolałego erpegowca, który wychował się na grach nie dających graczom możliwości wpływania na świat w sposób inny, niż działania ich postaci.

Nie rozumiałem też powszechnych wynurzeń dotyczących przemyśleń i emocji BG. Coś, co jest jakimś tam drobnym elementem sesji na żywo, tutaj wysuwało się na pierwszy plan. Emoerpegie normalnie, drama, mhrrrok, jakiego nie powstydziliby się najbardziej nawiedzeni wodowcy z czasów MIMa, wiecie, ci kolesie, co sypiali w trumnach. Gościu, myślę sobie, kogo to interesuje, że twojemu elfowi spodobała się napotkana dziewka karczemna i masz nadzieję na coś tego, ale jesteś bardzo nieśmiały, bo nigdy nie miałeś szczęścia do kobiet a cycka to tylko u siostry widziałeś, a jedna, co ci się kiedyś uwidziała i do niej wystartowałeś, to ci w pysk dała, więc zamknąłeś się w sobie jeszcze bardziej, ale kiedyś w końcu się przełamiesz, bo jak nie teraz, to kiedy, Jezus, kurwa, ja pierdolę, że zacytuję klasyka? (Ups, pojechałem. Mam nadzieję, że Google się nie zmarszczy i nie zrobi mi czegoś takiego, jak z "Rabować Palić Gwałcić" - przy okazji, Beamhit, coś dla Ciebie: fistula in ano wprost ze średniowiecznego rękopisu, dasz wiarę?) Toż to strata czasu tak piszącego, jak i czytających!

Nic. Bardziej. Mylnego. Zrozumiałem to, kiedy zacząłem sam prowadzić sesję przez forum. Okazało się, że tego typu wynurzenia, to skarbnica inspiracji. Co więcej nie jakaś tam generyczna skarbnica, tylko skarbnica sprofilowana pod tę konkretną postać. To tam właśnie jest ukryta wiedza o tym, czego naprawdę gracz oczekuje od sesji. Wiedza po stokroć prawdziwsza i pełniejsza, niż gdybyś zapytał wprost. Jeśli nie wierzysz, nie mnie pytaj czemu - spytaj specjalistów od badań rynku, oni będą potrafili lepiej to wytłumaczyć. Poza tym zupełnie inaczej odbiera się takie teksty, jeśli jest się zaangażowanym w sesję. Nie przeszkadza wtedy nieunikniona niespójność stylistyczna postów pisanych przez różne osoby (często całkiem nieźle władające piórem), ani zachodzenie na siebie narracji. Takie cofki - rozumiecie - przeczytasz jednego posta, który jakoś tam popchnął wydarzenia do przodu a w następnym cofka i znów czytasz niemal o tym samym, tylko z innej perspektywy. Naprawdę można się wkręcić, bo nie ma bariery kontekstu - wszak cały czas doskonale wiesz, co się dzieje.

Ciekawostką narracyjną, dość powszechną w sesjach forumowych (w odróżnieniu chyba od sesji na żywo - źródło: Dyrdymał Zdupywzięty), są wypowiedzi postaci w trzeciej osobie, co często (chociaż jakby rzadziej) stosuje też prowadzący. Dla MG jest to jednak nieco trudniejsze, bo o ile postaci mówią o sobie używając po prostu imion i zaimków, o tyle MG mówiąc o całej drużynie musi znajdować dobre słowa na jej eleganckie określanie. Pół biedy, jak wszystkie postacie są tej samej profesji, np. najemnikami. Gorzej, jak każdy z innej bajki. Jak o nich mówić? "Przyjaciele"? Zazwyczaj brzmi na wyrost. "Wędrowcy", "przybysze"? No a jak akurat nie wędrują i siedzą dłuższy czas w jednym miejscu? Poza tym jakoś tak odruchowo mi wychodzi zwracanie się do graczy w drugiej osobie i muszę się bardzo pilnować, żeby tego nie robić - nie wykluczam, że to kwestia przyzwyczajenia. W każdym razie tak to się trzeba gimnastykować, ale efekt końcowy jest tego warty.

Uzupełnieniem sesji forumowych są często uzgodnienia na...

Dokumentach Google

Myślałem, że to jakieś dziwactwo, ale okazało się, że przy zgranej ekipie zabawa jest przednia. Chodzi o to, żeby posta pisać wspólnie, często jednocześnie redagując go w kilka osób. Później jakoś to się tam dzieli, żeby każdy wrzucił kawałek do sesji na forum. Zachodzi tutaj ciekawe zjawisko wzajemnej korekty i stylistycznego wygładzania rażących lapsusów. Ponadto rozgrywanie w ten sposób dialogów bywa naprawdę bardzo satysfakcjonującym doświadczeniem - z jednej strony jest więcej czasu do namysłu, niż w sesji na żywo, przez co odpowiedzi są celniejsze, lepiej wystylizowane, przemyślane, z drugiej zachowany jest jednak dynamizm sytuacji (o ile oczywiście na docu rozmówcy są jednocześnie obecni). Efekty bywają niesamowite.

Świetnym acz nie zrealizowanym dotąd pomysłem jawiła mi się gra, przez...

Czat

Komunikator tekstowy, jako medium ma podobne zalety (z mojego punktu widzenia), jak wcześniej wymienione: nie widać paskudnej gęby MG, nie słychać jego beznadziejnego głosu, nie trzeba znosić pożałowania godnych prób aktorskich, nie widać, jak prowadzący zaskoczony, czy złapany na nieścisłości czerwieni się, jak burak. Świadomość tego dawałaby mi komfort. Tak sądzę. Ponadto, myślałem sobie, mogę zawczasu przygotować zajebiaszcze opisy lokacji, beenów, zdarzeń, ba, nawet całych scen! A potem tylko kopiuj->wklej i jedziem dalej. O ile podczas sesji na żywo opis odczytany z kartki przez MG niemal zawsze brzmi sztucznie, żeby nie powiedzieć żałośnie (no chyba że masz fart, twoim MG jest Fronczewski i dlatego przed wyruszeniem w drogę zawsze zbierasz drużynę), o tyle na czacie nie powinno być tego efektu, wszak cała komunikacja polega właśnie na czytaniu i pisaniu. Nadiv co prawda mnie wyśmiał, że jestem kiepasem, bo prawdziwy MG nie przygotowuje takich rzeczy, tylko improwizuje, idzie na żywioł, ale i tak nadal wierzę, że takie przygotowanie mogłoby wzbogacić sesję.

Czat mnie jednak ominął, za to doświadczyłem gry z wykorzystaniem...

Komunikatora głosowego

I tutaj przede wszystkim chciałbym wspomnieć o pewnym niesamowitym atucie, jaki wiąże się z wykorzystaniem skajpaja, timspika, czy innego hangołta na sesji, o którym pisałem już u Pafnucego (co, nawiasem mówiąc, spotkało się z niezrozumieniem i zostało określone, jako problem techniczny - oczywiście przez osobę, która tego na własnej skórze nie doświadczyła; wiadomo Internet). Otóż przy takim graniu niesamowicie wzrasta kultura dyskusji i skupienie na tym, co mówią pozostali. Ludzie się nigdy nie przekrzykują: zawsze w naturalny sposób dzieje się tak, że jeden mówi, reszta słucha. Zawsze. Wynika to z tego, że dźwięk idzie jednym kanałem, który z gumy nie jest: jak leci nim więcej niż jeden głos, to powstaje ściana dźwięku, z której ciężko cokolwiek wychwycić. Słysząc ten efekt, mimowolnie zamykasz gębę i czekasz aż kolega skończy mówić. Przy czym to nie wyklucza całkowicie rozmów na boku, bo jak ktoś koniecznie potrzebuje, to ma jeszcze czat. Nie ma niekończących się kłótni, które rozbijają płynność narracji. Nie ma sytuacji, gdzie powstaje dwie, albo więcej grup, w których jednocześnie mówi się o czymś innym - czyli że na przykład dwóch graczy, znudzonych jakimś sporem między pozostałymi a MG, zaczyna sobie coś gadać o meczu, albo o filmie, który ostatnio widzieli. Narracja staje się bardziej płynna, bo nie jest rozbijana, zakłócana, poniewierana, bo cała uwaga skupia się na niej i tylko na niej.

Chyba że do komunikacji głosowej dochodzi...

Obraz

Mam na myśli nawet nie tak bardzo kamerkę, jak różnego rodzaju narzędzia typu: współdzielone docsy, wirtualne stoły do gry (jak MapTool, czy Roll20) i inne takie wynalazki. Widzicie, moja stara, stała ekipa ma świetnego MG. Nie, to nie ja nim jestem. Tamten ma wszystko to, czego mi brakuje: świetny głos, dobre zdolności aktorskie, zdolność improwizacji pod presją czasu, charyzmę i niebywały talent do opisów. Przykładowo potrafi za pomocą dosłownie kilku detali związanych z wyglądem i zachowaniem postaci niesamowicie plastycznie i jednocześnie precyzyjnie opisać bohatera niezależnego, doskonale oddając jego nastrój, usposobienie czy charakter. Ponadto wymyśla skomplikowane, ciekawe intrygi, wkładając dużo pracy w przygotowanie dekoracji. I wiecie co? Nagle to wszystko przestało mieć znaczenie. Oto gramy przez wspomniane Roll20, na wirtualnym stole mapa miasta, na niej nasz samochód. Zastanawiamy się gdzie jechać, w końcu decyzja została podjęta, deklaracja padła i cisza zapadła. My spokojnie czekamy aż MG podejmie opowieść, a ten nic. W końcu wypala z pretensją: "- No może ktoś przestawi ten samochód". Spoko, ktoś przestawił. Znowu cisza. "- A odliczyłeś paliwo?" "-Co?" "- No paliwo. Tam w lewym górnym rogu masz taką ikonkę linijki, klikasz ją, potem... bla... bla... bla... bla... bla... bla... i już wiesz, ile was ta przejażdżka kosztowała." Buchalteria, simy i nie wiadomo, co jeszcze. A to tylko jeden z wielu przykładów, jak wyglądały sesje z wykorzystaniem tego narzędzia. I tak to zgubiliśmy chyba gdzieś w tym wszystkim RPG. A na pewno płynność narracji.

I tak oto doczłapaliśmy (ktoś to czyta jeszcze?) do gry...

Twarzą w twarz

Nic nie zastąpi klimatu tradycyjnego spotkania, zwłaszcza w gronie starych, dobrych znajomych. My tu jednak mówimy o narracji. Z mojego mistrzowatego punktu widzenia, nie jest to optymalne rozwiązanie dla płynności narracji, ponieważ brakuje mi kilku kluczowych cech. Z mojego graczowatego punktu widzenia, to przy założeniu, że naprzeciwko siedzi wytrawny MG, jest to sposób grania zapewniający najlepsze doznania narracyjne. Tylko tutaj można wychwycić subtelną lecz znaczącą modulację głosu, tylko tutaj można w pełni wykorzystywać mowę ciała, tylko tutaj muzyka będzie słyszalna w odpowiedniej jakości, wreszcie tylko tutaj można osiągnąć prawdziwe wczucie się w klimat. Jest coś takiego, że kiedy ludzie przebywają blisko siebie i kontaktują się bezpośrednio, łatwiej o wymianę emocji, wzajemne nakręcanie się. Nie wiem, czy to pomaga w samym budowaniu narracji, ale z pewnością pozytywnie wpływa na jej percepcję.

Koniec końców...

Nowe medium

Co powiedzielibyście na coś w rodzaju MMORPG, ale tekstowe, trochę jak MUDy, ale nie całkiem. Wyobraźcie sobie, że od każdego istotnego zmysłu jest inna część okna. W głównej pojawia się to, co widzicie, w innym mniejszym to co słyszycie (tak rozmowy, jak i dźwięki otoczenia), jeszcze inne jest od zapachów, które do was dolatują (na przykład pieczywa ze straganu zanim jeszcze go zobaczycie, albo pieczeni z karczmy, zanim do niej wejdziecie).

To jedna sprawa a druga to taka, że można zrobić... wszystko, jak w tradycyjnym RPG. Oczywiście na wstępie istnieje gotowy, predefiniowany zestaw czynności, które da się wykonać "od ręki", ale gdy chcecie zrobić coś, czego nie przewidziano, niewidoczny MG dopisuje skrypt, który umożliwi od zaraz już na zawsze daną czynność, albo jednorazowo zmodyfikuje świat, jeśli nie będzie sensu robić danej czynności powtarzalną.

I takie tam...

Temat wynikł z okazji 39. edycji Karnawału Blogowego, prowadzonej przez Borejkę - pomysłodawcę i ojca założyciela tej jakże zacnej inicjatywy.

11 komentarzy:

  1. Barto fajny tekst. Nie wiem, może marudze i sie nie znam ale mnie osobiście odrzuca to całe opisywanie na sesjach forumowych podnoszenia kieliszka w pięciu zdaniach rozwinietych. Generalnie wg mnie na forum najlepiej startować z sesjami taktycznymi w których sie mało gada a dużo kombinuje, na chacie zaś z przygodówkami w których kule śmigają wokół głowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki.

      Jeśli chodzi o percepcję sesji forumowych, to bardzo ważne jest, o czym wspominałem, że to inaczej wygląda od środka. Sesję, w którą jesteś zaangażowany osobiście i rozumiesz jej kontekst, zupełnie inaczej się czyta, niż z boku (chociaż nie brakuje takich właśnie zboków, którzy zaczytują się cudzymi sesjami ;).

      Jeśli chodzi o sesje taktyczne przez forum, to niedoścignionym wzorcem są "jednolinijkowce" i pochodne Anonima (do znalezienia na http://lastinn.info). Grałem w jedną taką, gdzie gracze byli władcami żywych trupów, tzn. przemieniali ludzi w zombie i inne moce mieli (oraz nabywali w trakcie sesji). Gra odbywała się na ściśle ograniczonej i opisanej przestrzeni (ot, kawałek blokowiska z basenem, szkołą, biblioteką, szpitalem, supermarketem, parkiem, cmentarzem, itp.) a celem było zostać jednym władcą żywych trupów, czyli wyeliminować pozostałych. Zabawa przednia.

      Usuń
  2. Jestem zawiedziony. Tekst nie jest zły, ale mam wrażenie, iż brakuje w nim treści. Być może to kwestia moich oczekiwań, widząc dłuższy wpis myślałem, że przedstawisz w nim nieco głębsze wnioski dotyczące narracji. Przedstawiłeś kilka wersji RPG, prześlizgnąłeś się po narracyjnych narzędziach przez nie oferowanych. Na koniec dałeś nieśmiertelne "tradycja jest najlepsza" i... brakuje mi konkluzji. Ten ostatni slogan jest zbyt wyświechtany, by mógł za nią robić. Do tego niezbyt pasuje do reszty tekstu. Niemniej, dzięki za wpis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, ja jestem z kolei mile zaskoczony, że w ogóle spodziewałeś się tutaj znaleźć coś, godnego uwagi.

      Jeśli chodzi o treść. To z założenia miał być bardziej felieton, niż dogłębna analiza. Temat jest bardzo szeroki a dodatkowo nie każdy z omawianych sposobów gry jest mi na tyle dobrze znany z autopsji, żebym czuł się uprawniony do wnikliwszych sądów, czy jakichś zdecydowanych konkluzji.

      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  3. Fajny tekst i dalej nie wiem co tu zaflamować. Ogólnie tymczasem marzy mi się kampania z videochatami, maptoolami, wiki i docsami - ale nie mam na nią czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz!

      Przy całym moim entuzjastycznym nastawieniu wobec wirtualnych stołów i innych takich rozwiązań, jeszcze raz przestrzegam przez zgubieniem w tym wszystkim RPG. No chyba że wszyscy się na to zgodzą i taka będzie idea, że bawimy się trochę inaczej, niż zazwyczaj.

      Usuń
  4. Bardzo fajny tekst :)

    Muszę powiedzieć, że dziwi mnie trochę entuzjazm, z jakim podchodzisz do sesji przez forum. Oczywiście, mają one swoje zalety, wspomniane zresztą przez Ciebie (możliwość przemyślenia tego, co chce się powiedzieć wydaje się największą z nich), ale mają też jedną zasadniczą wadę - prawie nigdy się nie kończą. Tak przynajmniej było, kiedy ja bawiłam się w sesje przez forum (kilka lat temu, a więc nic jeszcze nie używał Google Docs; były tylko prywatne wiadomości, ew. maile). Podstawowym problemem było zawsze to, że po miesiącu, czy dwóch entuzjazmu i odpisywania na bieżąco, uczestnicy nudzili się zabawą (z MG włącznie) i najpierw odpisywali coraz rzadziej, a w końcu, kiedy nie wiadomo dlaczego stawało się to jedynie przykrym obowiązkiem, w ogóle przestawali to robić. W ten sposób sesja umierała, często nawet nie dobrnąwszy do połowy zaplanowanego przez MG scenariusza. Stąd też ciekawi mnie, jak to jest u Ciebie? Jak wychodzi Ci kończenie sesji?
    Inna sprawa wynurzenia wewnętrzne postaci zawsze mnie drażniły, bo zwykle pojawiały się w zupełnie absurdalnej ilości (99% posta). Zdecydowanie lepiej wspominam grę przez czat, która posiada te same zalety co sesja na forum, ale jest przy tym bardziej dynamiczna i rozgrywa się w czasie rzeczywistym, co daje nadzieję na dobrnięcie do finału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie!

      Odnośnie umierania sesji forumowych. Moje doświadczenie to jedna sesja zagrana do końca (u Anonima, ten gość trzepie jedną za drugą, często kilka równolegle i wszystkie się kończą). I jedna, którą prowadzę od 1 października i zapał wydaje się nie gasnąć (aczkolwiek dwóch graczy to była niestety pomyłka i musiałem w ich miejsce zwerbować nowych - z tym że Ci poprzedni od samego początku nie rokowali, a po tych nowych widać, że poważniej podchodzą do zobowiązań).

      Aha, jeszcze dołączyłem kiedyś do jednej sesji u Morela na Polteru i było fajnie, dopóki MG się nie wypiął na graczy. Mogło chodzić o jakieś osobiste sprawy, ale trudno powiedzieć. Po jakimś czasie, jak gdyby nigdy nic, bez słowa wyjaśnienia, cichcem otworzył rekrutację do tego samego scenariusza, ale od nowa.

      Zauważyłem (aczkolwiek podkreślam jeszcze raz moje nikłe doświadczenie), że im dłuższe i bardziej angażujące posty, tym łatwiej o utratę zapału - z drugiej strony im lepszy MG i gracze (i zgodność oczekiwać wobec sesji), tym większa szansa na ukończenie gry. Stąd przy doborowej ekipie posty mogą być długie a sesje i tak doprowadza się do końca. Jest wtedy jednak trudniej.

      Odnośnie wynurzeń, dwie sprawy bardzo ułatwiają percepcję tego: bezpośrednie zaangażowanie w sesję i sprawny warsztat autora. Jeśli te dwie rzeczy idą w parze, to nie tylko daje się to czytać, ale wręcz wciąga, pozwala lepiej poznać postać i przejrzeć oczekiwania gracza.

      Dotykamy tutaj jednak pewnego problemu, który dotyczył również jednego z moich byłych graczy. Niektórzy od gry przez forum oczekują wyłącznie takich emowynurzeń - co tam podejmowanie działań przez postać - od tego jest przecież MG.

      Miałem takiego gracza. Co post, to owszem nawet interesujący, zgrabnie napisany, ale ostatecznie nie było w nim deklaracji żadnych konkretnych działań, żadnego zarysowania planów, czy celów postaci na najbliższy czas. Poza tym, raz zapytał mnie coś w tym stylu: "Czy uda mi się wywabić niedźwiedzia z jaskini?". Na to ja: "Nie wiem. Spróbuj, to się przekonasz. Czemu w ogóle o to pytasz?!". Odpowiedź: "Bo nie wiedziałem, czy to Ci nie burzy Twoich planów".

      Podsumowując: niektórzy gracze forumowi chcą zwykłego, bezczelnego railroadu, przy okazji którego będą mogli sobie poemowynurzać. I najlepiej niech się MG nie domaga żadnych konkretnych deklaracji, bo to przecież jego scenariusz. No i tak. Jak to często bywa, kwestia dogadania oczekiwań - są wszak MG, którzy by królestwo dali za takich graczy.

      Dzięki za info o sprawdzaniu się gry przez czat. Kiedyś w końcu spróbuję.

      Usuń
  5. Nigdy nie miałem ochoty na grę przez komunikator głosowy ani przez forum. Pierwsza wydaje mi się nazbyt kaleką wersją spotkania na żywo, druga zaś zbyt wolna, a cenię w RPG, oprócz nastroju i "wczucia", także dynamizm, emocje, a nawet rzucanie %^&*$% przy stole. Aby w coś takiego zagrać, musiałbym bardziej niż jestem być przywiązany do RPG i naprawdę nie mieć nic lepszego do roboty.
    Uważam natomiast za b. interesujące granie przez czat/IRC. Tekst sesji erpegowej na bieżąco podawany ma w sobie urok taniej beletrystyki, kryminału czy jakiej pulpy, która wciąga mocno, nie pozwala się oderwać. Zagrałem kilka takich sesji i wrażenia, jakie z nich wyciągnąłem, podobne są do tych, gdy czyta się w autobusie komuś przez ramię jakąś lichą książkę, zazwyczaj romansidło, ale po 2 stronach jest się już w środku, autobus mógłby jechać bez końca, byle tylko można brnąć dalej w ten literacki gnój.

    W czasie gry na czacie bardzo zyskują bohaterowie graczy oraz wszelcy NPC, którzy dodatkowo opisywani są sposobami nieużywanymi w czasie tradycyjnej sesji (przynajmniej moi znajomi i ja nigdy nie sililiśmy się na to na żywo), jak np. "westchnął", "rozejrzał się niespokojnie" i całe mnóstwo tym podobnych, które w sesji mówionej zastępujemy dla skrótu od razu dialogiem, tym, co postać mówi, a nie także opisem tego, jak mówi i jak się przy tym zachowuje. W czasie sesji pisanej wypada to naturalnie, w czasie sesji mówionej - sztucznie, zwłaszcza, gdy pojawiają się tempo i emocje. Jest jeszcze szereg innych zalet gry tekstowej, które zaczynałem juz dostrzegać w czasie mojego zbyt krótkiego ircowego doświadczenia. Opisy i wszelkie słowa zostają na widoku w oknie, przez co trwają jak w książce - IRC jest naprawdę bliższy bycia postacią w środku powieści, niż tradycyjne RPG. Wymaga jednak cierpliwości, bo kilka pierwszych sesji to zwykle ustalanie wspólnych znaków, kiedy opis, kiedy kto mówi, kiedy skończył itd. Da się to załatwić rozmaitymi znakami, ale do tego trzeba wprawy i zgrania się ekipy. Wielką zaletą grania przez IRC jest też marginalizacja mechaniki do odpowiedniego do jej znaczenia poziomu - używa się jej wtedy, gdy to konieczne (bo jej użycie frajdy nie przynosi).
    Bardzo chętnie zagrałbym (lub poprowadził) przez IRC, zwłaszcza że od ponad roku nie miałem z RPG do czynienia. Wszyscy moi znajomi gracze przenieśli się na komunikatory głosowe; niestety do sesji na IRC znaleźć graczy to rzecz chyba najtrudniejsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz!

      Bardzo cenne uwagi odnośnie komunikatorów tekstowych. Mógłbyś nieco przybliżyć, o co chodzi z tymi znakami? Zgaduje, że chodzi o to, żeby np. gracz nie wciął się z akcją w czasie, gdy MG przygotowuje swój opis, w kontekście którego dana akcja nie ma sensu. O tego typu problemy chodzi? Czyli takim znakiem mogła by być jakaś krótka wypowiedź, np. kiedy MG wyśle "...", to oznacza: "nic nie robić, czekać na mój odpis". Czy tak?

      Odnośnie zagrania przez czat/IRC, to ja bym chętnie zagrał w jakiś jednostrzał, nie wymagający zbyt długich przygotowań.

      Usuń
  6. Tak, dokładnie o to mi chodzi. Wbrew pozorom nie jest to jednak zbyt wielki problem, ponieważ siłą rzeczy MG stara się opisy skracać - podobnie jak gracze. IRC to nie jest gra dla natchnionych pisarzy. Opisy istnieją i mają swój walor, budują całą sesyjną oprawę, ale nie są nadmiernie rozbudowane, bo na to zwyczajnie nie ma czasu. Grze przez IRC znacznie bliżej do żywej sesji, niż do pisaniny na forum.

    Chodzi też może bardziej o wyczucie graczy, kiedy MG bądź inny grający coś jeszcze chce dodać, a kiedy już rzekł wszystko. Często zdarza się też, że kilka wiadomości zostaje wysłanych jednocześnie i mogą powodować lekką konfuzję, ale w sumie to samo zdarza się na sesji na żywo i wtedy także MG musi walnąć pięścią w stół, uciszyć bandę dzikusów i wyznaczyć jakąś kolejność lub ustalić, co się stało.

    Poprowadziłem tak pięć półtora/dwugodzinnych sesji sandboxowych (trzy dwuosobowe i dwie solo) i raz zagrałem solo. Jako MG nigdy nie przygotowałem niczego poza paroma tabelkami. Bardzo mi się podobało, chociaż żałuję, że nie graliśmy sesji dłuższych (3-4 godziny to chyba najlepsze wyjście - oczy jeszcze nie wypływają od monitora, a klimat pojawia się po pierwszej godzinie i jeśli gra idzie płynnie, jest to naprawdę zajmujące - tak jak romansidła czytane przez ramię). Nie wiem, jakie były wrażenia graczy - twierdzili, że pozytywne i chcieli grać dalej, ale gracze zawsze tak mówią, więc trudno mi orzec. Może to po prostu uzależnienie, a ocena takich ludzi jest bez wartości.

    Jako gracz (był to Monastyr) zostałem porażony siłą, jaką na mnie wywarła krótka sesja z początkującą MG (prowadziła raz pierwszy). Rzadko gram i słabym jestem graczem, podobnie jak i miernym MG, ale wtedy właśnie, na IRC, poczułem prawdziwą "wczuwę", pamiętaną jeszcze z podstawówki... Może chodzi o rodzaj wyobraźni? Nie wiem, co takiego jest w literkach, że mnie tak oczarowało, ale było to ciekawe, mimo że sesja była solowa, nudnawa w sumie i b. krótka.

    Dopiero dzisiaj zauważyłem ogłoszenie na blogu, że szukasz graczy do takiej gry (wcześniej było ono chyba w jakiejś notce, pod którą zresztą się wpisałem, nie wiedziałem, że tak awansowało). Jeśli znajdzie się jeszcze parę chętnych do takiej zabawy, z przyjemnością dołączę się, jeśli tylko będzie można. Może być jednostrzał, może być regularne granie, jeśli ekipa się zgra i będzie się podobało. Na wszelki wypadek dodam (może się uda?): moje możliwości czasowe są dokładnie takie, jak Twoje.

    O, jeszcze jedna rzecz ważna różnica: bohaterowie graczy łatwiej ciągną na IRC osobiste wątki. Nie ma wychodzenia z pokoju, wszystko jest na privie. To otwiera także MG duże możliwości (zdany tylko przez jednego gracza test percepcji tutaj łatwo wprowadzić w grze bez zwrócenia uwagi innych itp).

    Same logi z sesji to też świetna sprawa. Żałuję, że moje przepadły, że nie załadowałem ich na bloga.

    OdpowiedzUsuń